Walki w klatkach – prawdy i mity
 
Wiele kontrowersji budzą obecnie walki międzystylowe w formule MMA (Mixed Martial Arts, mieszane sztuki walki), zwane walkami w klatkach, wolną amerykanką, czy walkami bez reguł. Budzą one sprzeciw zdecydowanej większości społeczeństwa, sprzeciw powodowany głównie brakiem powszechnie dostępnej rzetelnej informacji, zastępowanej mitami rodem z kiepskich filmów lub obiegowych opinii.

W tym artykule postaram się przybliżyć wam problematykę MMA, wyjaśnić najpowszechniejsze mity.

1.Klatki

Często spotyka się zarzut, że jakoby zamknięcie dwóch ludzi w klatce przypomina bestialskie szczucie na siebie dwóch zwierząt. Zamykanie w klatce kojarzy się z okrucieństwem, prawda? Zamyka się dwóch ludzi w klatce, a wypuszcza z niej tylko jednego… Jak zresztą się widuje na filmach. Jest to nonsens, tak zwana klatka nie służy do zamykania kogokolwiek, jakby sugerowała jej nazwa.
Klatka wykonana z miękkich, elastycznych siatek, w istocie ma tylko zabezpieczyć zawodników przed wypadnięciem z pola walki. Wypadnięciem, które może skończyć się tragicznie gdy jest ono, dla lepszego widoku, wyniesione na wysokość półtora, dwóch metrów nad widownię. 
Dla uniknięcia owych nieszczęsnych skojarzeń z klatką walki MMA, często odbywają się na ringach, zbliżonych do bokserskich. I tu jest pies pogrzebany, bo ring taki w żaden sposób nie zabezpiecza zawodników przed wypadnięciem. A nawet gorzej, stwarza zagrożenie zaplątania się zawodnika w liny. Dlatego w czasie walki MMA na ringu sędzia dość często musi ją przerywać i wznawiać na środku pola. Mimo, że przy wznowieniu zawodnicy zajmują takie same pozycje jak w momencie przerwania walki, zdarza się że jeden z nich traci w ten sposób ciężko wypracowaną przez siebie pozycję ofensywną i przewagę nad rywalem.
Ring bokserski nie jest przystosowany do walki zapaśniczej, która jest integralną częścią MMA, nie zapewnia żadnego bezpieczeństwa zawodnikom. 
Walki w wielu dyscyplinach odbywają się na matach położonych na poziomie podłogi, a pole walki oddziela od krawędzi maty szeroka strefa bezpieczeństwa, nie ma żadnych niebezpiecznych dla zawodników lin. W MMA rolę tej strefy przejmują właśnie miękkie, elastyczne siatki. 

2.Brutalność 

W obiegowej opinii walki MMA są niesłychanie brutalne, a zawodnicy odnoszą poważne obrażenia. Ale jest to tylko mit wynikający z powierzchownych wrażeń i nieznajomości specyfiki tej dyscypliny. 
Po pierwsze, regulamin. Obecnie zabronione są najczęściej działania typu atakowanie oczu, uderzanie w nerki, krocze, kręgosłup, itp. – a więc najbardziej niszczące, mogące doprowadzić rzeczywiście do poważnych kontuzji. Dlatego i pozbawiona sensu jest nazwa „walki bez reguł”.
Po drugie, zawodnicy walczą w specjalnych rękawicach do MMA, amortyzujących uderzenia pięścią, podobnie jak rękawice bokserskie, a przy tym umożliwiających uchwycenie przeciwnika, oraz w bokserskich ochraniaczach na szczękę.
Po trzecie, walczący mają znakomicie opanowane techniki osłabiania i blokowania w nieuchwytny dla laika sposób ciosów, tak, aby przestały być groźne.
I po czwarte, sam charakter walk. Są one obecnie zdominowane przez techniki zapaśnicze, dla dużej części zawodników uderzenia i kopnięcia mają charakter pomocniczy. Ale nawet walka w wykonaniu zawodników preferujących styl wybitnie kickbokserski, bo i tych jest sporo, nie polega na systematycznym masakrowaniu rywala, jak straszą media. Walki MMA zazwyczaj powodują znacznie mniejsze obrażenia niż boks zawodowy. W piętnastoletniej historii współczesnych turniejów MMA doszło do tylko jednego wypadku śmiertelnego i to tylko dlatego, że do walki został dopuszczony zawodnik z ukrytą wadą serca. Obrażenia Pawła Nastuli po zaciętej walce z obecnym numerem dwa na świecie, Brazylijczykiem Antonio Rodrigo Nogueirą? Trochę siniaków na twarzy i ciele. Nie twierdzę, że w ogóle nie dochodzi do poważnych kontuzji, w końcu to jest wybitnie kontaktowy sport walki, ale jest tu ich znacznie mniej niżby się wydawało laikom.

3.„Konfrontacja styli”

Nazwa jednej z polskich gal MMA, „Konfrontacja Sztuk Walki” brzmi dumnie. Sugeruje, że oto na równych warunkach spotykają się mistrzowie różnych styli, aby w walce skonfrontować swoje umiejętności. 
Prawda jest niestety znacznie bardziej prozaiczna. Już Bruce Lee stwierdził, że „90% styli dalekowschodnich wygląda ładnie, ale nie działa” I to się potwierdza w czasie walk MMA. 
Cofnijmy się tu do ich początków. Jeśli nie liczyć rozgrywanych w Brazylii walk vale tudo (z portugalskiego: „wszystko wolno”), to pierwowzorem współczesnych turniejów MMA są rozgrywane w USA (stąd pokutująca do dziś nazwa „wolna amerykanka”) od wczesnych lat 90 XX w. do dzisiaj turnieje UFC – Ultimate Fighting Championship (Mistrzostwa Ostatecznej Walki). W czasie pierwszych edycji rzeczywiście startowali zaproszeni mistrzowie różnych styli – karatecy, bokserzy, judocy, zapaśnicy, taekwondocy, mistrzowie kung-fu i inni. Ówczesna śmietanka sztuk walki.
I co się okazywało? Oto przedstawiciele niektórych styli w sytuacji, gdy byli zdani tylko na siebie przy minimalnych ograniczeniach regulaminowych, radzili sobie lepiej niż mistrzowie innych. Dość szybko spowodowało to naturalną selekcję: do kolejnych edycji wchodziło coraz mniej przedstawicieli drugiej grupy, albo musieli oni przejąć sposób walki przeciwników z grupy pierwszej. W ten sposób turnieje miały coraz mniej cech rozgrywek międzystylowych, bo w końcu wszyscy, którzy chcieli się liczyć i wygrywać, ćwiczyli mniej więcej to samo… 

To zbliża nas do poruszonego już zagadnienia: co ćwiczą zawodnicy MMA? Z jakimi stylami można ich identyfikować?

Istnieją trzy podstawowe strefy walki, które musi opanować każdy zawodnik:

a) walka stojąc (stójka) przy użyciu uderzeń i kopnięć, gdzie królują elementy boksu uderzenia pięścią) i muay-thai (czyli boks tajski) czy kickboxing: ciosy łokciami i kopnięcia);

b) walka stojąc w zwarciu, tzw. klinczu, polegającym na uchwyceniu przeciwnika – tu przydają się zarówno chwyty (judo, sambo, zapasy, sportowe jiu-jitsu), jak i kopnięcia, przede wszystkim kolanami (muay-thai);

c) walka w tzw. parterze (z grubsza - po przewróceniu się przeciwników na matę) przy pomocy chwytów (tu króluje brazylijskie jiu-jitsu – mimo konkurencji ze strony sambo i zapasów), jak i ciosów. 

Elementy te zawodnicy ćwiczą ułożone w jeden spójny program, w proporcjach dobranych według kwalifikacji i predyspozycji każdego z nich. Jest to tzw. przekrojowość, obejmowanie w treningu różnorodnych elementów, dobranych pod kątem skuteczności. I stąd wywodzi się nazwa tej formuły rozgrywania walk: MMA – Mixed Martial Arts, mieszane sztuki walki. I coraz więcej zawodników w rubryce „styl” wpisuje właśnie to. Czas specjalistów od konkretnych styli w MMA już minął, wchodząc tutaj muszą oni poszerzać swe kwalifikacje. Nie sposób bowiem startować bez znajomości którejkolwiek z tych stref.
Wracając do naszej rodzimej warszawskiej Konfrontacji… W pierwszych edycjach rzeczywiście starano się zapraszać zawodników różnych styli, ale i tu zaszło wcześniej opisane zjawisko mimikry. I dzięki temu możemy podziwiać zgodnie z informacjami podawanymi przez telewizję: zapaśnika Buczko, który z talentem obija swych rywali, czy taekwondokę Jurkowskiego, który znakomicie radził sobie w walce parterowej… Choć zresztą sam „Juras” podkreśla, że ćwiczy przekrojowo na bazie taekwondo, uzupełniając je brazylijskim jiu-jitsu, do telewizyjnych i prasowych „ekspertów” chyba nieprędko to wszystko dotrze.
Cechy walk MMA noszą jeszcze w pewnym stopniu rozgrywane także w Polsce turnieje tzw. full contact jiu-jitsu, w które jednak możemy również zaliczyć do MMA, ze względu na podobne zasady.

4. Brzydka, chaotyczna bójka

Jest to argument podnoszony najczęściej przez ludzi, którym sztuki walki kojarzą się z na poły baletową miękkością i elegancją ruchów rodem z filmów tzw. karate, albo przygotowanych specjalnie dla publiczności pokazów sztuk walki. Niestety, prawdziwa walka to coś krańcowo odmiennego. Nie ma nic wspólnego z uporządkowaniem i elegancją, sprawia wrażenie, mimo realizowanych przez zawodników przemyślanych założeń taktycznych, najczęściej dość chaotycznej – i nie może być inaczej, gdy dwóch ludzi walczy ze sobą, i każdy stara się przeszkodzić przeciwnikowi w jego działaniach. 
Natomiast piękno w walce jest osobną kwestią. Mówimy: „to była piękna walka”. Doceniamy wtedy postawę zawodników, ich waleczność, prezentowany poziom wyszkolenia, kondycję, stopień trudności czy różnorodność, efektowność stosowanych technik

5.Rzekomo tradycja sztuk walki zabrania walczyć w MMA.

Jest wielu trenujących sztuki walki i potępiających MMA, ze względu na rzekomą „tradycję”, która miałaby tego zabraniać. Przypatrzmy się zatem owej tradycji! Antyczne zapasy greckie, zwane pankration, jedna z podstawowych dyscyplin starożytnych olimpiad, nie miały nic wspólnego ze szlachetnością – zabronione były tylko, dosłownie, wykłuwanie oczu i odgryzanie uszu. Interesujące, prawda? I nijak nie pasuje do współczesnej, wyssanej z palca idei olimpijskiej. Ale idźmy dalej. Daleki Wschód – Chiny, Korea, Japonia, Indochiny – i wszędzie indziej tam, gdzie rozwijały się sztuki walki w różnych postaciach i pod różnymi nazwami. Przedstawiciele różnych szkół walczyli tam ze sobą, często na śmierć i życie, rywalizując o prestiż i bardziej wymierne wartości, które za nim szły.
Tu dochodzimy do sedna problemu. Podobnie jak rzekoma idea olimpijska, stworzona przez idealistów dopiero w naszych czasach, tak „tradycja” sztuk walki nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Walki MMA są logiczną kontynuacją tego, co istniało od dawien dawna: rywalizacji różnych szkół i styli walki.

6. Nielegalność

Jest to zarzut, o dziwo, często spotykany, i całkowicie absurdalny. Gale MMA są organizowane zgodnie z prawem, także z polskim prawem. Nie mają one nic wspólnego z rzeczywiście nielegalnymi walkami organizowanymi przez grupy przestępcze w ustronnych miejscach, ani, tym bardziej, z filmową „rzeczywistością”, gdzie oczywiście wszystko jest możliwe...

Jodan